wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział II

- Rose , Liam przyjechał ! - usłyszałam wołanie mojej mamy z dołu. Upewniłam się czy niczego nie zapomniałam, wzięłam walizki i pożegnałam się ze swoim pokojem.  Na dole w salonie zastałam mamę i mojego brata którzy zacięcie o czym rozmawiali jednak gdy się pojawiłam, przestali.
- Rose, moja śliczna, mała siostrzyczka. - uśmiechnął się na mój widok i mocno mnie przytulił. - Stęskniłem się za Tobą.
To fakt, nie widziałam się z nim od świąt Bożego Narodzenia. Też za nim się stęskniłam. Ostatnio rzadko się z nim widuję bo jest zajęty swoją karierą ale też z Londynu do Wolverhampton jest prawie 200  więc może to i dobrze z jednej strony, że spędzę z nim trochę czasu. Jednak to nie zmienia faktu,że nie chcę jechać do Londynu. Wolałabym ten czas spędzić tu ale cóż, nie mam już żadnego innego wyjścia. Może uda mi się jakoś przeżyć.
- Też się za tobą stęskniłam. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- To co, gotowa ?
- Taaa. - mruknęłam.
- To jedziemy. - uśmiechnął się i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Liam zaczął pakować moje walizki do samochodu a ja musiałam jeszcze pożegnać się z mamą.
- Uważaj na siebie skarbie.Jakoś przeżyjesz ten miesiąc. Tylko proszę, nie rób żadnych głupstw i bądź miła. - mówiła mocno mnie przytulając.
- Dobrze mamo. - wciąż tkwiłam w jej ramionach.Nie lubię pożegnań. Czułam, że do moich oczu zaczęły gromadzić się łzy. Będzie mi jej brakowało. Nigdy się na tak długo z nią nie rozstawałam.
- Widzimy się za miesiąc, a teraz leć bo Liam czeka. - uśmiechnęła się mimo iż w jej oczach też można było zauważyć gromadzące się łzy.
- Trzymaj się i uważaj. Do zobaczenia.  - powiedziałam wsiadając do samochodu i machając na pożegnanie co odwzajemniła aż wreszcie ruszyliśmy w stronę Londynu. Podróż minęła nam bardzo szybko. Dużo z moim bratem pogadałam, odpowiadał mi między innymi o swoich kolegach z którymi będę miała " zaszczyt " mieszkać i z jego wypowiedzi wynika, że są wariatami ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i są bardzo zabawni . Ogólnie droga do stolicy Anglii minęła mi bardzo przyjemnie. Wreszcie podjechaliśmy pod ogromny dom z wielkim tarasem, pomalowany na biało wokół niego znajdował się piękny ogród a w nim basen. Muszę przyznać, że całkiem nieźle im się tu żyje.Liam wyciągnął moje walizki z auta i razem weszliśmy do domu. Wystrój domu był przepiękny jednak porządkiem to tu nie świeciło. Widać, że mieszkają tu sami faceci.
- Choć przedstawię Cię chłopakom. - uśmiechnął się mój braciszek i ruszyłam za nim w stronę salonu gdzie ujrzałam czwórkę chłopaków. Jeden blondyn coś jadł,  drugi loczek wraz ze swoim trzecim kolegą grał podajże w fifę a czwarty leżał i się przyglądał grze kolegów.
- Ekhem. - odchrząknął Li. - Kogoś wam tu przyprowadziłem. - powiedział a ich wzrok został skierowany na mnie. Mierzyli mnie oczami od góry do dołu co mnie trochę irytowało a na koniec szeroko się uśmiechnęli i zaczęli mi się przedstawiać.
- A ja jestem Rose. Siostra Liama .- przedstawiłam się.
- No Liam, masz ładną siostrę. - odezwał się Harry.
- Nawet o tym nie myśl. - zaśmiał się Li.
- Ranisz. - loczek zrobił smutną minkę na co ja się zaśmiałam. Szczególną uwagę zwróciłam na szaro-niebieskookiego szatyna który muszę przyznać, jest bardzo przystojny. Louis, tak się nazywa. Zauważyłam również, że też mi się przygląda na co ja tylko posłałam mu lekki uśmiech.
- Jesteś głodna ? - spytał mój brat jak zawsze troskliwy.
- Nie braciszku. - uśmiechnęłam się. - Byłabym tylko wdzięczna gdybyś pokazał mi miejsce w którym mam spać.
- Ja to mogę chętnie zrobić ! - usłyszałam znów lekko zachrypnięty głos który należał oczywiście do loczka.
- Nie. Ty to już lepiej siedź. - odparł Liam na co Harry znów zrobił smutną minę co ponownie mnie rozbawiło. Ruszyłam za bratem który jak na mężczyznę przystało wciągał moje walizki po schodach i po chwili znajdowałam się w "swoim" pokoju. Nie jest ani duży ani mały, ale wręcz w sam raz,  ściany pokryte są barwą jasno-niebieską, dwuosobowe łóżko , ładne,drewniane meble,  telewizor, balkon, własna łazienka ... wszystko co mi potrzebne.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to mów. Jesteśmy na dole. - powiedział jak zwykle uśmiechnięty Liaś.
- Dobrze. - odwzajemniłam uśmiech i zostałam sama w pokoju. Rozpakowałam walizki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Zegarek wskazywał godzinę 22:25. Do moich myśli znów wkradł się Louis. Chciałabym bliżej go poznać. Wydaje się być fajnym chłopakiem. Moje powoli schodzące się ciężkie powieki nie pozwoliły mi dalej rozmyślać i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

***

Na początku chciałabym wam podziękować z całego serduszka za wszystkie komentarze jakie do tej pory zostawiliście. Każdy jeden jest dla mnie ogromnie ważny i daję mi wielką motywację do dalszej twórczości. Na prawdę bardzo dziękuję i trzymajcie tak dalej. :)
A co do rozdziału to mam nadzieję, że się podoba. Nie jest jakiś bardzo długo ale myślę,że może być. :P 
Następny powinien się pojawić jeszcze w tym tygodniu w którym być może pojawi się też perspektywa któregoś z chłopaków. :)
Zapraszam do czytania i dziękuję za każdy komentarz. 

Pozdrawiam. :*

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział I

Delikatne promienie słońca wpadające przez okno rozświetliły cały mój pokój zarazem wybudzając mnie ze snu. Myśl, że wreszcie rozpoczęły się długo wyczekiwane przeze mnie wakacje od razu wywołuje uśmiech na mojej twarzyczce. Podniosłam swoje ciało z łóżka od razu je ścieląc i ruszyłam do łazienki by jak zwykle wykonać poranną toaletę. Weszłam pod prysznic gdzie strumień gorącej wody oblewał całe moje ciało wywołując na nim przyjemne uczucie. Następnie zrobiłam delikatny makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone,założyłam krótkie, jeansowe szorty, białą bokserkę oraz czarne tenisówki. Gdy byłam już gotowa wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni by coś "przetrącić" gdzie ujrzałam moją rodzicielkę.
- Cześć mamo. - przywitałam się i zaczęłam robić sobie śniadanie.
- Cześć słoneczko.
Usiadłam na przeciwko niej z talerzem pełnym płatów śniadaniowych oraz mleka i zaczęłam konsumować.
- Córciu... - zaczęła. - Zamieszkasz z bratem na miesiąc ?
- Ale jak to ? - przestałam chwilowo jeść. Słowa mojej matki trochę mnie zdziwiły.
- Muszę wyjechać. To ważny wyjazd z pracy.
- Dokąd ?
- Do Kanady.
- To konieczne żebym do niego jechała ? - lubię swojego brata. Jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem jednak nie wyobrażam sobie mieszkania przez miesiąc pod jednym dachem z tym jego zespołem. Pięciu chłopaków i jedna dziewczyna. Jakoś dziwnie to wygląda. Bynajmniej ja tak to widzę.
- Tak. Nie chcę zostawić Cię tu samej a wiem, że z nim będziesz bezpieczna po za tym on chce żebyś do niego przyjechała. - uśmiechnęła się.
- Skąd wiesz że chce ?
- Rozmawiałam już z nim. - oznajmiła.
- To kiedy mam tam wyjechać ?
- Dziś wieczorem.
- Że co ? Ale przecież ja nawet spakowana nie jestem ani nic. - skrzywiłam się.
- Pakowanie możesz zacząć już teraz. Liam przyjedzie po Ciebie o 18. - uśmiechnęła się lekko.
- Eh...- westchnęłam. - To idę się pakować. - powiedziałam i ruszyłam do pokoju gdzie rozpoczęłam pakowanie. Nie za bardzo odpowiada mi wyjazd do mojego brata. Tu w Wolverhampton mam przyjaciół a w Londynie nie mam nikogo oprócz Liama. Tej jego " bandy" nawet za bardzo nie znam. Widziałam ich może ze dwa razy na oczy i nawet z nimi nie gadałam. Mam chociaż nadzieję, że będą jacyś normalni.
Po zakończeniu pakowania opadłam zrezygnowana na łóżko. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 13:00. Muszę pożegnać się jeszcze z Nicole więc postanowiłam napisać jej smsa :

Do: Nicole :*
Spotkajmy się za pół godziny w parku. xx

Na odpowiedź długo czekać nie musiałam.

Od: Nicole :*
Ok. :) xo

Wstałam z łóżka, poprawiłam włosy i wyszłam w kierunku parku. Idąc oglądałam dokładnie wszystko co mnie otaczało. Tak jakbym nigdy tu miała nie wrócić. Po prostu przez miesiąc będzie mi brakować tego miejsca bo jestem bardzo do niego przywiązana i od 18 lat nigdy na tak długo go nie opuszczałam.
Wreszcie dotarłam do parku. W porze letniej wygląda przepięknie. Usiadłam na ławeczce i zaczęłam czekać na Nicole. Po paru minutach ujrzałam postać chudziutkiej dziewczyny ubranej w zwykły czarny top, dżinsowe szorty oraz czarne trampki na której twarzy widniał promienny uśmiech.
- Cześć miśku. - powiedziała siadając obok mnie na ławce i mocno mnie przytulając na powitanie.
- Cześć. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Coś się stało ?
- Muszę wyjechać do brata. - posmutniałam.
- Ale jak to? Czemu ? - uśmiech z jej twarzy natychmiastowo zniknął.
- Moja mama  wyjeżdża na miesiąc do Kanady a samej mnie zostawić nie chce.- moje oczy zaszkliły się pod wpływem gromadzących się w nich łez co moja przyjaciółka najwyraźniej zauważyła bo mocno mnie przytuliła.
- Ej, mała nie rozklejaj mi się tu. Wszystko będzie dobrze. Przyjadę do Ciebie. - uśmiechnęła się.
- Na to liczę. - zaśmiałam się.
- Zobaczysz, że szybko minie. Kiedy wyjeżdżasz ?
- Dziś o 18 Liam ma przyjechać.
- To za wiele czasu nie zostało.
- Wiem. Dlatego muszę się już z Tobą żegnać. - po moim policzku spłynęła pojedyncza łza a ja ponownie wtuliłam się do Nicole. - Masz do mnie przyjechać bo bez Ciebie nie wytrzymam.
- Przyjadę kiedy tylko będziesz chciała. - uśmiechnęła się.
- Trzymam Cię za słowo. A teraz muszę już lecieć. - przytuliłam i ucałowałam ją w policzek na pożegnanie. - Do zobaczenia. - pomachałam do niej  co ona odwzajemniła i rozeszłyśmy się w kierunku swoich domów.
Będzie mi jej brakowało ale postaram się o to by mogła do mnie przyjechać.
Po dotarciu do domu zastałam mamę która już znosiła swoje walizki.
- A kiedy Ty właśnie wyjeżdżasz ? - spytałam.
- W nocy o 3 mam samolot.
- Aha. - burknęłam i ruszyłam do swojego pokoju.
Nie byłam zła na moją matkę. Rozumiem, że musi wyjechać ale przecież mam już te 18 lat i mogłabym sama zostać jednak jest nieugięta więc już nawet nie będę próbować się z nią kłócić ani jej prosić o nic. Jakoś przeżyje ten miesiąc. A może nie będzie aż tak źle ? 

***
Wreszcie skończyłam pierwszy rozdział który mam nadzieję wam  się podoba. :)
Planowałam trochę dłuższy zrobić jednak coś musiałam zostawić na rozdział drugi który zaraz zacznę pisać więc powinien pojawić się już niebawem. :)
Proszę komentujcie, ponieważ każdy jeden komentarz jest dla mnie ogromną motywacją do dalszej twórczości. 
Zapraszam do czytania. :* 

Pozdrawiam i dziękuję za każdy komentarz ! :*

Prolog

Niekiedy życie sprawia,że jesteśmy
szczęśliwi,a innym razem wpadamy w czarną rozpacz.
Należy polegać tylko na sobie. 
Często ci, którym ufamy i na których
liczymy zwodzą nas.
Życie nie jest takie łatwe jak by nam
się wydawało.
Podobno wiara i chęć osiągnięcia zwycięstwa
sprawi,że wszystko nam się uda.
Jednak czy w moim przypadku ?

***
Prolog krótki ale mam nadzieję, że jakoś was zachęci do czytania mojego opowiadania. :)
Już niedługo rozdział pierwszy.


Za każdy komentarz z całego serduszka dziękuję. Pozdrawiam :*