- Rose , Liam przyjechał ! - usłyszałam wołanie mojej mamy z dołu. Upewniłam się czy niczego nie zapomniałam, wzięłam walizki i pożegnałam się ze swoim pokojem. Na dole w salonie zastałam mamę i mojego brata którzy zacięcie o czym rozmawiali jednak gdy się pojawiłam, przestali.
- Rose, moja śliczna, mała siostrzyczka. - uśmiechnął się na mój widok i mocno mnie przytulił. - Stęskniłem się za Tobą.
To fakt, nie widziałam się z nim od świąt Bożego Narodzenia. Też za nim się stęskniłam. Ostatnio rzadko się z nim widuję bo jest zajęty swoją karierą ale też z Londynu do Wolverhampton jest prawie 200 więc może to i dobrze z jednej strony, że spędzę z nim trochę czasu. Jednak to nie zmienia faktu,że nie chcę jechać do Londynu. Wolałabym ten czas spędzić tu ale cóż, nie mam już żadnego innego wyjścia. Może uda mi się jakoś przeżyć.
- Też się za tobą stęskniłam. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- To co, gotowa ?
- Taaa. - mruknęłam.
- To jedziemy. - uśmiechnął się i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Liam zaczął pakować moje walizki do samochodu a ja musiałam jeszcze pożegnać się z mamą.
- Uważaj na siebie skarbie.Jakoś przeżyjesz ten miesiąc. Tylko proszę, nie rób żadnych głupstw i bądź miła. - mówiła mocno mnie przytulając.
- Dobrze mamo. - wciąż tkwiłam w jej ramionach.Nie lubię pożegnań. Czułam, że do moich oczu zaczęły gromadzić się łzy. Będzie mi jej brakowało. Nigdy się na tak długo z nią nie rozstawałam.
- Widzimy się za miesiąc, a teraz leć bo Liam czeka. - uśmiechnęła się mimo iż w jej oczach też można było zauważyć gromadzące się łzy.
- Trzymaj się i uważaj. Do zobaczenia. - powiedziałam wsiadając do samochodu i machając na pożegnanie co odwzajemniła aż wreszcie ruszyliśmy w stronę Londynu. Podróż minęła nam bardzo szybko. Dużo z moim bratem pogadałam, odpowiadał mi między innymi o swoich kolegach z którymi będę miała " zaszczyt " mieszkać i z jego wypowiedzi wynika, że są wariatami ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i są bardzo zabawni . Ogólnie droga do stolicy Anglii minęła mi bardzo przyjemnie. Wreszcie podjechaliśmy pod ogromny dom z wielkim tarasem, pomalowany na biało wokół niego znajdował się piękny ogród a w nim basen. Muszę przyznać, że całkiem nieźle im się tu żyje.Liam wyciągnął moje walizki z auta i razem weszliśmy do domu. Wystrój domu był przepiękny jednak porządkiem to tu nie świeciło. Widać, że mieszkają tu sami faceci.
- Choć przedstawię Cię chłopakom. - uśmiechnął się mój braciszek i ruszyłam za nim w stronę salonu gdzie ujrzałam czwórkę chłopaków. Jeden blondyn coś jadł, drugi loczek wraz ze swoim trzecim kolegą grał podajże w fifę a czwarty leżał i się przyglądał grze kolegów.
- Ekhem. - odchrząknął Li. - Kogoś wam tu przyprowadziłem. - powiedział a ich wzrok został skierowany na mnie. Mierzyli mnie oczami od góry do dołu co mnie trochę irytowało a na koniec szeroko się uśmiechnęli i zaczęli mi się przedstawiać.
- A ja jestem Rose. Siostra Liama .- przedstawiłam się.
- No Liam, masz ładną siostrę. - odezwał się Harry.
- Nawet o tym nie myśl. - zaśmiał się Li.
- Ranisz. - loczek zrobił smutną minkę na co ja się zaśmiałam. Szczególną uwagę zwróciłam na szaro-niebieskookiego szatyna który muszę przyznać, jest bardzo przystojny. Louis, tak się nazywa. Zauważyłam również, że też mi się przygląda na co ja tylko posłałam mu lekki uśmiech.
- Jesteś głodna ? - spytał mój brat jak zawsze troskliwy.
- Nie braciszku. - uśmiechnęłam się. - Byłabym tylko wdzięczna gdybyś pokazał mi miejsce w którym mam spać.
- Ja to mogę chętnie zrobić ! - usłyszałam znów lekko zachrypnięty głos który należał oczywiście do loczka.
- Nie. Ty to już lepiej siedź. - odparł Liam na co Harry znów zrobił smutną minę co ponownie mnie rozbawiło. Ruszyłam za bratem który jak na mężczyznę przystało wciągał moje walizki po schodach i po chwili znajdowałam się w "swoim" pokoju. Nie jest ani duży ani mały, ale wręcz w sam raz, ściany pokryte są barwą jasno-niebieską, dwuosobowe łóżko , ładne,drewniane meble, telewizor, balkon, własna łazienka ... wszystko co mi potrzebne.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to mów. Jesteśmy na dole. - powiedział jak zwykle uśmiechnięty Liaś.
- Dobrze. - odwzajemniłam uśmiech i zostałam sama w pokoju. Rozpakowałam walizki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Zegarek wskazywał godzinę 22:25. Do moich myśli znów wkradł się Louis. Chciałabym bliżej go poznać. Wydaje się być fajnym chłopakiem. Moje powoli schodzące się ciężkie powieki nie pozwoliły mi dalej rozmyślać i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
Na początku chciałabym wam podziękować z całego serduszka za wszystkie komentarze jakie do tej pory zostawiliście. Każdy jeden jest dla mnie ogromnie ważny i daję mi wielką motywację do dalszej twórczości. Na prawdę bardzo dziękuję i trzymajcie tak dalej. :)
A co do rozdziału to mam nadzieję, że się podoba. Nie jest jakiś bardzo długo ale myślę,że może być. :P
Następny powinien się pojawić jeszcze w tym tygodniu w którym być może pojawi się też perspektywa któregoś z chłopaków. :)
Zapraszam do czytania i dziękuję za każdy komentarz.
Pozdrawiam. :*